wtorek, 10 maja 2016

Od Ashton'a CD. Heather

                     Wiedziałem. Wiedziałem, że to nie mogło się udać, że cos pójdzie nie tak, jednak nie sądziłem, że dojdzie do tego. Heather, spadającą i uderzającą z wielką gracją o grunt sprawiła, że moje ciało ogarnęła kolejna faja paniki, a krzycząc, podbiegłem w momencie, kiedy znalazła sie na ziemi. Nawet blondyn znalazł się przy mnie. Jedną dłonią ująłem jej głowę, drugą przyłożyłem do szyi, by wyczuć puls. I kamień spadł mi z serca, kiedy wyczułem tępo bicia jej serca. A już zacząłem wyobrażać sobie te nagłówki na pierwszych stronach gazet: "Zabiła się skacząc z pierwszego piętra!".
- Bogowie, dziękuję - westchnąłem z ulgą. - Tom - zwróciłem się do blondyna, biorąc dziewczynę na ręce. - Musimy dostać się do lasu, jest niedaleko. - Mężczyzna skinął głową i jakby robił to od lat, wyciągnął swoją broń zza pasa i ruszył szybko, ale nadal czujny, prowadząc nas przed siebie.
Nie wiem ile zajęło nam dotarcie do celu. Przez całą drogę skupiałem się w większości na Heather. Obejmowałem spojrzeniem jej ciemny strój tak długo, aż wchłonąłem delikatna twarz. W powietrzu dalej czułem zapach dymu, było wręcz nim przesiąknięte, choć z minuty na minutę oddalaliśmy się od byłego schronu. Widocznie zbyt długo tam siedziałem. Przywiązałem się do budowli jak do własnej. 
                     Myślałem o pożarze do momentu, aż pod stopami usłyszałem szelest chrustu. Od razu się zatrzymałem pochłaniając krajobraz drzew, który po chwili zamienił się w panoramę miasta, a w samym jego centrum kłąb dymu, który wręcz wrzeszczał: "Chodźcie tu wszyscy! Tu coś się dzieje!" Szkoda tylko, że zainteresowani zobaczą tylko płomienie.
- Ashton. - Tom powiedział słabo, jednak dostatecznie zwróciło to moją uwagę. - Na północ - wskazał kierunek palcem - znajduje się obóz. Coś jak biwak, ale z masą ludzi. Mają dużo broni, jedzenia... Mówię, na wszelki wypadek. Może skorzystacie, zwłaszcza teraz. - Odwróciłem się tylko na chwilę, by ostatni raz spojrzeć na smolisty dym, a kiedy chciałem podziękować za troskę - chłopak zniknął. Nie zaskoczyło mnie to, jednak wzrokiem zacząłem szukać jego sylwetki, wiedząc, że i tak jej nie odnajdę. Postąpił prawidłowo, choć w sercu utkwiło parę igieł winy. Ile miał lat? Był prawie w moim wieku, a los skazał go na śmierć. Może nie umrze ze starości, ale prędzej czy później zginie zabity przez spanikowanych, jeszcze zdrowych ludzi. Nie powinienem o tym myśleć, ale fakt, że każdy krwiożerczy Zimny był kiedyś normalnym człowiekiem wprowadzała w lekką depresję. 
                     Wróć na ziemię, Ash, skarciłem się w duchu, na co mój mózg szybko zareagował zalewając mnie falą pytań. "Gdzie przeczekamy resztę dnia i noc?" brzmiało jedno z nich. Byliśmy w lesie, bez problemu moglibyśmy wspiąć się na drzewa, ale (tak, niestety znalazło się jedno 'ale') niepokoiła mnie prawa noga Heather. 
                     Znajdując w miarę wygodne miejsce położyłem szatynkę, opierając ją o pień. Obejrzałem ją, by sprawdzić, czy tylko nogę na uszkodzoną. Kolejne kamienie serca - czysta. Zająłem się więc kostką. Usiadłem na przeciwko niej. Zdejmując jej buta poczułem się dziwnie. Jakbym naruszał jej prywatność. Pomińmy fakt, iż spaliśmy ze sobą i non stop się całujemy... oraz fakt posiadania malinki na szyi. Odepchnąłem myśli wracając do problemu. Tak problemu, gdyż tak jak przypuszczałem panna "ja muszę to podpalić" miała skręconą kostkę. Nic dziwnego, skoro upadła tak nieudolnie. Nie byłem lekarzem - w takich sytuacjach żałuję -, jednak wiedziałem, że trzeba się tym zająć, jakoś unieruchomić stopę. Tylko czym? Zacząłem sprawdzać skromny stan naszych rzeczy, a w między czasie dziewczyna zaczęła sie przebudzać. Wiercąc się, otwierała oczy. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, kiedy zauważyła swoją naga stopę. Rozejrzała się jeszcze wokół siebie. Zauważając scenerię widocznie wszystko zaczęło je się przypominać.
- Obiecałaś - mruknąłem, patrząc na nią z uśmiechem i ulgą, że sie nie zabiła. - Obiecałaś, że nic ci sie nie stanie - wyjaśniłem, wzdychając, na co dziewczyna zmarszczyła brwi, jakby nie wiedziała o czym mówię. 
- Przecież jestem cała - jęknęła dalej lekko zamroczona. Chcąc cos sobie udowodnić podkurczyła nogi, by wstać, ale zakończyło się to tylko seriami jęków i przekleństw. Spojrzałem na nią wzrokiem "a nie mówiłem?" Ta tylko pokręciła głowa przyciskając dłonie do twarzy. 
- Nie wierzę.
- Miałaś szczęście, że nie było to złamanie otwarte - spuściłem wzrok. - Mogło sie wdać zakażenie, a co gorsza to świństwo od Zimnych. - W myślach dziękowałem bogom, że dziewczyna skończyła ze zwichniętą kostką. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby została poważnie ranna. obwiniałbym tylko i wyłącznie siebie. Nie Zimnych, nie da bezmyślną dwójkę. Siebie. 
- Zostawiłbyś mnie? - Spytała nagle. - Gdybym się zaraziła - sprostowała. 
                    Nie podobał mi się temat jaki zaczęła. I nie chodziło o możliwość zamiany w Szwędacza. Było to najtrudniejsze pytanie jakie mi zadano ze względu na nasze relacje. Bo kim właściwie dla siebie byliśmy? Przecież nie byliśmy parą, a wszystko prócz długości naszej znajomości na to wskazywało. Przyjaciele...? Nie, tak się nie zachowują ludzie w worku zwanym "friendzone". Kochankowie - trochę lepiej, ale nadal nie to. Zbuntowana młodzież. Może to jest najtrafniejsze określenie. Ale tak naprawdę żadne określenie by nie pasowało. Ta moja cała próba określenia, nazwania tego czegoś zaczynała mnie coraz bardziej bawić. Ba, cała ta sytuacja zaczęła.
Ruszyłem się z miejsca, by znaleźć się tuż przy dziewczynie. Ułożywszy się wygodnie tak, że stykaliśmy się ramionami, spojrzałem w jej kierunku, uśmiechając się lekko na widok jej... smutku?                       Nasze twarze dzieliło parę centymetrów, co najwyraźniej stało się u nas codziennością. 
- Heather - mruknąłem. Choć niechętnie, H. podniosła wzrok zerkając leniwie. Wzdrygnęła się, kiedy moja zimna dłoń dotknęła jej lekko obdartego policzka. - Nie strasz mnie tak więcej, okay? - Powędrowałem wzrokiem do jej mokrych oczu i tam zatrzymałem się na moment powoli dostrzegając powiększone źrenice.
Dziewczyna nakryła swoja dłonią moją i skinęła krótko głową.

<H.?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz