czwartek, 28 kwietnia 2016

Od Heather CD. Ashton'a

                    Rozbawienie ogarnęło moje ciało, gdy odprowadzałam spojrzeniem Głupiego i Głupszego w stronę ich pokoju. Aż cisnęło mi się na usta, żeby wykrzyknąć w ich stronę ,,Lubrykant jest w toalecie, pierwsze drzwi po lewej", ale, jak to pięknie ujęła moja ruda podświadomość przymknęłam jadaczkę bo nie będziesz się, kurwa, bawić w ich gierki, bo, znając Twoje szczęście, skończyć w trójkącie. 
                               Po chwili jednak przestałam zastanawiać się nad pijanymi, do tego zazdrosnymi kolegami, a całą swoją uwagę ponownie skupiłam na szatynie, a bardziej na słowach, które wypłynęły z jego ust. Ust, które przed chwilą smakowałaś, a, przypominając Twoje własne słowa, Border, ,,Nie możemy tego powtórzyć". Wiesz, mój przefarbowany z blondu w czarny skrzacie, tak właściwie przed chwilą to powtórzyliście! Rudowłosa zarzuciła cholernym gniazdem kudłów i cmoknęła z niezadowoleniem, po czym splotła ręce na piersi i skierowała swój nos w górę, co miało w bardzo dorosły sposób pokazać mi, że jest obrażona na amen. Zbagatelizowałam jej próbę pokazania, że cokolwiek obchodzi mnie jej zdanie, i spojrzałam na twarz szatyna. W międzyczasie, Bóg jeden wie jak, zaplotłam ręce na jego karku, co on skwitował położenie swoich dłoni na moich biodrach. I, oczywiście, zamiast spojrzeć mu w oczy, spoglądałam w jego usta, marząc o ich miękkości i smaku, i uświadamiając sobie, że zaczynam się od niego powoli uzależniać.
                               Dzyń, dzyń! Zielonooka klasnęła w dłonie, obrzucając mnie spojrzeniem, jakbym była kupką łajna a nie jej właścicielką (bo bądź co bądź ta szuja to dalej moja podświadomość). Jak to było po wyjściu ze Spectrum? Nigdy więcej grup? Zaczynam coraz bardziej wątpić w Twoją słowność, Heather. Tak na to patrząc, moja podświadomość miała całkowitą rację, co przyznałam jej z wielkim bólem serca. Naprawdę, wielkim, bo powoli zaczął zahaczać o zawalny a w końcu agonialny ból. Może nie powinnam pozwalać Ashtonowi zbliżyć się do mnie, pozwolić mu wkroczyć do mojego życia. Już to zrobił. Przypomniała mi, bardzo usłużnie, rudowłosa. Miała rację. Już to zrobił, bo, jakkolwiek chciałabym temu zaprzeczyć, nie jestem pewna, czy poradziłabym sobie po jego stracie. Proszę państwa, koleżanka Heather przywiązała się do człowieka do tego stopnia, że czuje przy nim motylki w brzuchu w niecałe trzy dni.
                               Z westchnięciem uświadomiłam sobie, że od paru minut po prostu gapię się w usta szatyna, zagłębiona we własnych rozmyśleniach, więc szybko, lekko speszona, uniosłam wzrok i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, postanawiając w końcu mu odpowiedzieć.
- Owszem - prychnęłam pogardliwie, odgarniając czarne włosy lewą ręką, która natychmiastowo po tej czynności wróciła na swoje miejsce, to jest kark błękitnookiego. - Ty jesteś uległy. - Mruknęłam z lekkim uśmiechem, na co Ashton parsknął, lekko pogardliwie, po czym otworzył usta by coś powiedzieć. Ścięłam go jednym, dość wściekłym i znaczącym spojrzeniem, co miało znaczyć, że lepiej dla niego, żeby przymknął jadaczkę. - Jeszcze jedno słowo, a śpisz z Krisem. - Burknęłam, przechodząc z nogi na nogę, niby przypadkowo przysuwając go do siebie. Dopiero teraz poczułam na plecach zimną fakturę ściany, na którą, dość brutalnie i niespodziewanie zostałam pchnięta. Uśmiechnęłam się, widząc zmieszanie na twarzy szatyna i gwałtowny zanik zawadiackiego uśmiechu - Cóż, z dwojga złego, chyba wybrałabym Toma do spania w łóżku. - Powiedziałam z uśmiechem, na co szatyn szybko zareagował, przyciskając mnie do ściany i wpijając się w moje usta, równie gwałtownie i namiętnie co parę minut temu. W tym samym momencie usłyszałam gdzieś z prawej dość głośne 'TAK!', a tembr głosu przypasowałam Tomowi. Zaśmiałam się w usta szatyna, odsuwając się od niego na moment, co on wykorzystał, by przenieść pocałunku na moją żuchwę. - To tylko hipotetycznie, Tomie! - Wykrzyknęłam w stronę głosu, głaszcząc szatyna po karku. - I tylko spać, mój drogi. - Dodałam, mrucząc cicho, gdy Ashton tyrpnął moje ucho nosem. Nawinęłam sobie jego włosy na palca. - No i wolałabym zdechnąć, niż spać z którymś z was w jednym pomieszczeniu. A co dopiero łóżku. - Rzuciłam jeszcze ostatni raz, nim usta Ashton'a ponownie odnalazły moje i zatopiły się w nich, tworząc coś z praktycznie niczego. Usłyszałam jęknięcie zawodu i uderzenie czegoś o drzwi, po czym głuchy śmiech, które również znalazły swoje źródło w pokoju Głupiego i Głupszego. Zaśmiałam się ponownie.
- Dach. - Mruknął rozbawiony szatyn, po czym złapał moją dłoń i pociągnął mnie w stronę miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło.

<Ash? *mina pedofila*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz