Puściłem Heather przodem, by pośmiać się skrycie z jej niezdarnej próby wspięcia się na gzyms. Jednak podejrzewałem, że poszło jej o wiele lepiej niż za pierwszym razem.
- Nie jestem aż tak niezdarna jak myślisz - mruknęła piorunując mnie wzrokiem, jakby czytała mi w myślach. Co tylko podsycało chęć na bycie przy niej coraz, coraz bliżej i jak najczęściej; nie ma nic przyjemniejszego od obserwowania gruboskórnej dziewczyny, która jest w stanie wydrapać ci oczy, a sekundę później przykleić się do ciebie jak guma do buta. Będąc już na szczycie usiadła w siadzie skrzyżnym, opierając się o proste ręce, które ułożyła za sobą, a ja korzystając z okazji położyłem się na plecach, kładąc głowę tam, gdzie miała skrzyżowane kostki. Od razu zmieniła pozycję, opierając łokcie o kolana, podpierając głowę na jednej dłoni. Druga swobodnie zwisała z kolana trącając lekko moje ramie.
To była ta chwila, gdzie każde z nas nie wiedziało co powiedzieć, lub też najzwyczajniej nie miało o czym. O bogowie, co ja opowiadam? Było tyle tematów, które moglibyśmy omówić, od własnych historii po historię naszych pierwszych rybek. Moglibyśmy spędzić całe dnie siedząc i rozmawiając o wszystkim, ależ żadne z nas nie chciało. Lepiej było rozkoszować się chwilą spokoju, samotności, wsłuchując się we własne oddechy, bicia serc i jęki Zimnych. Jak każda przyjemna chwila i ta zaczęła się dłużyć, stawała się coraz to przyjemniejsza i bynajmniej nie przez pogodę. Sam nie wiem kiedy i po jakim czasie odpoczynku dziewczyna zaczęła bawić się moimi włosami. Nawijała sobie je na palce, przeczesywała, drapała skórę głowy, co było to tak wykurwiście przyjemne, że komentowałem pieszczoty cichymi pomrukami. Zupełnie jak kot. Przymknąłem oczy z nadzieją na nadejście snu, jednak nie zanosiło się na to, bym usnął zwłaszcza, gdy ciemnooka zaczęła trząść się, dusząc śmiech. Otworzyłem oczy, krzywiąc się. Zauważyłem, że Pani Rzepa nachyliła się bardziej, a jej gęste włosy opadły po każdej stronie tworząc żywą kotarę. Pomimo regularnego oddechu, miałem wrażenie, że serce pozostawi mi na żebrach sińce, jeśli nie zwolni tempa. Znowu to samo. Znowu chciałem przylgnąć do jej ust ilekroć znajdowała się tak blisko.
Po raz kolejny wykorzystałem ułożenie dziewczyny i podnosząc się energicznie, cmoknąłem ją i natychmiast wróciłem na swoje miejsce obserwując reakcję.
Jej oczy, które po cmoknięciu automatycznie się przymknęły były przez chwilę zamknięte, a usta zacisnęła w wąska linię. I choć włosy zasłaniały delikatne promienie słońca na jej twarzy, udało mi się dostrzec cień uśmiechu.
- Chyba powinnam się wreszcie przyzwyczaić, że nie da się przed tobą uciec - powiedziała w końcu przerażająco spokojnie z szerokim uśmiechem, który w niemalże niezauważalny sposób próbowała opamiętać.
- Och, nie uciekłabyś przede mną nawet gdybyś chciała.
<Heather? Jest bo jest... ale jest>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz