Od początku byłam ciekawa, gdzie znów wywiało tego ptasiego móżdżka, więc gdy tylko opuścił pomieszczenie, dźwignęłam się z łóżka i bezszelestnie ruszyłam za nim, przez korytarz ciemnych zakamarków i krętej drogi. Kiedy wyskoczył przez okno, jak myślę, na dach, odczekałam parę chwil, by dać mu chwilę samotności. Naciągnęłam jego za dużą koszulkę, którą mnie uraczył na dzisiejszą noc, by choć trochę zakryć swoje grube, niepotrzebnie wyeksponowane uda. Przeczesałam włosy prawą dłonią i bezszelestnie, do tego na bosaka, podążyłam drogą mojego towarzysza od siedmiu boleści.
Poczułam orzeźwiający zapach nocnego powietrza, który na chwilę otumanił moje zmysły. Opamiętałam się jednak szybko i przejechałam ciemnym spojrzeniem po tym, co było przede mną. Szybko napotkałam sylwetkę dobrze znanego mi chłopaka, i w tym samym tempie znalazłam się koło niego. Wzdrygnął się lekko pod moim dotykiem, ale kiedy zorientował się, że to ja, a nie przebrzydły Zimny, rozluźnił się. Podkurczyłam nogi i oparłam głowę o jego ramię, na co on uśmiechnął się lekko, nie spuszczając spojrzenia z tego, co rozprzestrzeniało się przed nami.
Podążyłam za jego wzrokiem i uśmiechnęłam lekko. Niebo było czyste, jakby specjalnie pokazywało nam swoje atuty. Bezproblemowo znalazłam parę zbiorowisk gwiazd, w głowie nadając im nazwy. Uśmiechnęłam się, gdy do umysłu wkradła się dawno nie słyszana melodia, która kojarzyła mi się z Lucille.
Poczułam orzeźwiający zapach nocnego powietrza, który na chwilę otumanił moje zmysły. Opamiętałam się jednak szybko i przejechałam ciemnym spojrzeniem po tym, co było przede mną. Szybko napotkałam sylwetkę dobrze znanego mi chłopaka, i w tym samym tempie znalazłam się koło niego. Wzdrygnął się lekko pod moim dotykiem, ale kiedy zorientował się, że to ja, a nie przebrzydły Zimny, rozluźnił się. Podkurczyłam nogi i oparłam głowę o jego ramię, na co on uśmiechnął się lekko, nie spuszczając spojrzenia z tego, co rozprzestrzeniało się przed nami.
Podążyłam za jego wzrokiem i uśmiechnęłam lekko. Niebo było czyste, jakby specjalnie pokazywało nam swoje atuty. Bezproblemowo znalazłam parę zbiorowisk gwiazd, w głowie nadając im nazwy. Uśmiechnęłam się, gdy do umysłu wkradła się dawno nie słyszana melodia, która kojarzyła mi się z Lucille.
- O północy wejdźmy na dach, żeby patrzeć w oczy gwiazd, przecież nikt nie zobaczy jak w nocy szukamy ich nazw... - zanuciłam pod nosem, dalej szukając jakiś konstelacji na niebie. Z łatwością odgadywałam ich nazwy, przypominając sobie, jak robiłam to z siostrą, wiele lat wstecz, jeszcze przed atakiem Zimnych.
- Hmm? - Ashton zmarszczył brwi, spoglądając w moją stronę. Zrobiłam to samo, i znów nasze twarze dzieliło parę centymetrów. Ja jednak nie spuszczałam wzroku z jego niesamowitych tęczówek... Myślę, że były one moim jakimś nowym uzależnieniem, czy coś takiego.
- No co Ty, nie znasz tego? To piosenka bodajże z 2015 roku, stara jak świat. - prychnęłam, spoglądając na niego spod zmrużonych powiek. Jak można nie znać tak banalnych piosenek? Może mało znana, ale jak się ją słyszy, od razu ma się kopa energii.
- Nie znam, nie słucham żadnych przedpotopowych piosenek, jak Ty, staruszko. - Chłopak zachichotał jak małe dziecko, znów przenosząc wzrok w górę. - Uwielbiam patrzeć w niebo. - Stwierdził, przekręcając głowę, by widzieć więcej świecących na nim punkcików.
- Hmm? - Ashton zmarszczył brwi, spoglądając w moją stronę. Zrobiłam to samo, i znów nasze twarze dzieliło parę centymetrów. Ja jednak nie spuszczałam wzroku z jego niesamowitych tęczówek... Myślę, że były one moim jakimś nowym uzależnieniem, czy coś takiego.
- No co Ty, nie znasz tego? To piosenka bodajże z 2015 roku, stara jak świat. - prychnęłam, spoglądając na niego spod zmrużonych powiek. Jak można nie znać tak banalnych piosenek? Może mało znana, ale jak się ją słyszy, od razu ma się kopa energii.
- Nie znam, nie słucham żadnych przedpotopowych piosenek, jak Ty, staruszko. - Chłopak zachichotał jak małe dziecko, znów przenosząc wzrok w górę. - Uwielbiam patrzeć w niebo. - Stwierdził, przekręcając głowę, by widzieć więcej świecących na nim punkcików.
- Ja też. Widzisz tę konstelację? - Spytałam, wskazując na grupę gwiazd. - To Krzyż Południa. A tam jest Korona Południowa! - Zaśmiałam się cicho, wskazując na wymienione wcześniej obiekty. Chłopak podążył we wskazanym przeze mnie kierunku, po czym parsknął cicho śmiechem pod nosem.
- Widzę, że lubisz się popisywać. - Zaśmiał się chłopak, szturchając mnie lekko. Zarumieniłabym się na jego słowa, no, ale ja nie robię takich pierdół, więc jedynie burknęłam coś niezadowolona i zamilkłam. - Heather? - Odezwał się po chwili, niby niepewnie, ale jednak, paradoksalnie, śmiało. Odwróciłam głowę w jego stronę, po raz kolejny nasze twarze dzieliło parę centymetrów. I, jak Boga kocham, poczułam pieprzone motylki w brzuchu, czując jego oddech uderzający delikatnie o moją twarz.
- Hm- - Chłopak przerwał mi w połowie, wtapiając się gwałtownie w moje usta. Wciągnęłam haust powietrza w płuca, ze zdziwienia. Na chwilę świat się zatrzymał, po czym ruszył trzy razy szybciej. Poczułam, jak mój puls wzrasta, a w podbrzusze zaczyna łaskotać. Motylki w moim brzuchu obudziły się o wiele bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a to tylko dzięki temu, niby niepozornemu szatynowi, który w tym momencie uśmiechał się lekko.
Ashton położył swoje dłonie na moich policzkach, a ja, bez opamiętania oddałam pocałunek. Szatyn uśmiechnął się lekko, podobnie jak ja. Podniosłam się i z jego pomocą usiadłam mu okrakiem na kolanach, nie przerywając kontaktu między naszymi ustami. Całowaliśmy się wolno, bez przyspieszania, po prostu, jakby nasze usta były stworzone dla siebie. Jego dłonie wciąż spoczywały na moich policzkach, za to moje były oparte o jego tors. I tak siedzieliśmy, Bóg jeden wie ile, nie zważając na to, co dzieje się na świecie, na to, że znaliśmy się nie cały jeden dzień. Po prostu, chwilowo istnieliśmy tylko my dwoje.
Ashton położył swoje dłonie na moich policzkach, a ja, bez opamiętania oddałam pocałunek. Szatyn uśmiechnął się lekko, podobnie jak ja. Podniosłam się i z jego pomocą usiadłam mu okrakiem na kolanach, nie przerywając kontaktu między naszymi ustami. Całowaliśmy się wolno, bez przyspieszania, po prostu, jakby nasze usta były stworzone dla siebie. Jego dłonie wciąż spoczywały na moich policzkach, za to moje były oparte o jego tors. I tak siedzieliśmy, Bóg jeden wie ile, nie zważając na to, co dzieje się na świecie, na to, że znaliśmy się nie cały jeden dzień. Po prostu, chwilowo istnieliśmy tylko my dwoje.
Oderwaliśmy się od siebie z ciężkimi oddechami i uśmiechami na twarzy, dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Ashton uśmiechał się do mnie zawadiacko, a ja w tym momencie oprzytomniałam. Do diabła, ja go nie znam! Zaraz będzie, że jestem łatwa, i znów stanę się pośmiewiskiem. Westchnęłam cicho i poruszyłam się niespokojnie, po czym uniosłam spojrzenie i chrząknęłam cicho.
-Nie możemy tego powtórzyć, wiesz o tym, prawda? - wyszeptałam, wciąż normując oddech. Chłopak skinął lekko głową i westchnął cicho. Oparłam głowę o jego ramię i również westchnęłam. Jedynymi odgłosami, które obijały się w naszych uszach, były nasze oddechy, wracające do spokojnego brzmienia.
- Chodź. Zimno się robi, jeszcze nas to gówno z zarazy weźmie, i co wtedy zrobimy? - Odezwałam się, wstając z jego kolan i podciągając się na nogi. Rozciągnęłam się lekko, co sprawiło, że moja koszulka lekko się podwinęła. Błyskawicznie pociągnęłam ją w dół i spojrzałam na chłopaka ostrzegawczo, co oznaczało, że ma tego nie komentować. Ashton zachichotał jedynie cicho i stanął obok mnie.
- Chodź. Zimno się robi, jeszcze nas to gówno z zarazy weźmie, i co wtedy zrobimy? - Odezwałam się, wstając z jego kolan i podciągając się na nogi. Rozciągnęłam się lekko, co sprawiło, że moja koszulka lekko się podwinęła. Błyskawicznie pociągnęłam ją w dół i spojrzałam na chłopaka ostrzegawczo, co oznaczało, że ma tego nie komentować. Ashton zachichotał jedynie cicho i stanął obok mnie.
Ruszyliśmy do jego pokoju. Droga przez korytarze była cicha, ale ja nie zwracałam na to większej uwagi. Bardziej przejęłam się tym, co stało się wcześniej pomiędzy mną, a szatynem. Bogowie, znam go nie cały dzień. I co z tego. - Parsknęła moja podświadomość, patrząc na mnie prześmiewczo - Lizałaś się z człowiekiem, którego znałaś godzinę. Do tego był 20 lat starszy. Skoro z tamtym zboczonym oblechem to robiłaś, to czemu nie z Ashtonem? Warknęłam na nią tylko, żeby przymknęła jadaczkę, bo mnie zaczyna boleć głowa, i właśnie w ten sposób minął mi czas na przemyślenia, gdyż dotarliśmy pod drzwi. Szatyn, jako przykładny gentelman, otworzył mi drzwi i puścił mnie pierwszą. Skinęłam lekko głową w podzięce i bez ceregieli wpadłam w koce na materacu, zwijając się w kłębek, niczym kot. Do moich uszu dobiegł chichot ze strony Ashton'a, który położył się na podłodze obok mnie.
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Hipokrytka ze mnie, zabieram go z dworu, bo będzie chory, po czym każę mu spać na brudnej, zatęchłej podłodze. Westchnęłam cicho i poklepałam jednoznacznie miejsce obok mnie. Momentalnie głowa szatyna wystrzeliła w górę, a on sam spojrzał na mnie spojrzeniem 'Jesteś pewna?'
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Hipokrytka ze mnie, zabieram go z dworu, bo będzie chory, po czym każę mu spać na brudnej, zatęchłej podłodze. Westchnęłam cicho i poklepałam jednoznacznie miejsce obok mnie. Momentalnie głowa szatyna wystrzeliła w górę, a on sam spojrzał na mnie spojrzeniem 'Jesteś pewna?'
- Wchodź, bo się rozmyślę - mruknęłam sennie, zatapiając twarz w miękkiej poduszce. Nie musiałam długo czekać na reakcję, bo już po chwili poczułam ugięcie materaca i cichy głos chłopaka, który wciąż powtarzał słowa podzięki.
Chwile poprzekręcał się na materacu, po czym znalazł dogodną pozycję. Przez parę chwil panowała idealna cisza, co sprawiło, że przymknęłam powieki, gotowa na odpłynięcie w krainę Morfeusza. Szatyn miał jednak inne plany; ponownie zaczął się wiercić, po czym - dosłownie - poczułam na sobie jego wzrok.
- Wiesz co, pierdole to. Jeśli mam tego nie powtarzać, muszę wiedzieć, co tracę. - Ashton wypowiedział te słowa prawie niezrozumiale, tak błyskawicznie, że mój mózg nie zdołał ich przyswoić; w tym samy momencie jego twarz zbliżyła się do mojej, a jego usta wtopiły się w moje, tworząc jedną całość, delikatnie i spokojnie. Trwaliśmy tak kilka minut, po czym chłopak odsunął się, cmoknął mnie jeszcze raz i uśmiechnął szelmowsko
- Dobranoc, H. - Powiedział cicho, okrywając swoje ciało kocem. Westchnęłam i oblizałam usta, na których wciąż czułam miękkość i ciepło warg Ashton'a. Również okryłam się materiałem i mruknęłam:
- Dobranoc. - usnęłam, wsłuchując się w miarowy oddech chłopaka - który padł o wiele wcześniej ode mnie, w głowie wciąż trzymając wspomnienie jego ciepłych warg, przyłożonych do moich.
- Dobranoc. - usnęłam, wsłuchując się w miarowy oddech chłopaka - który padł o wiele wcześniej ode mnie, w głowie wciąż trzymając wspomnienie jego ciepłych warg, przyłożonych do moich.
Ashton? XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz