wtorek, 29 marca 2016

Od Ashton'a CD. Heather

                       Zasnąłem szybko. Ledwo co zamknąłem oczy, a już straciłem świadomość. Po prostu odciąłem się od świata dopuszczając do siebie tylko moment na dachu i pocałunek zaledwie sprzed chwili, ponieważ były to jedne z przyjemniejszych chwil w tym dniu, a najprzyjemniejsze w ciągu dekady. I jak Boga kocham nadal czułem jej usta na swoich. 
                       Obudziło mnie światło wpadające mi prosto do oczu, dobijające się zza drewnianych desek przy oknie. Pech chciał, abym to ja pierwszy oślepł. Chciałem więc zakryć oczy przedramieniem, jednak coś mi nie pozwalało. Podobnie było z oddechem - nagle się na nim skupiając poczułem lekki ucisk na klatce piersiowej, co uniemożliwiło mi nabranie większej ilości powietrza. Coraz bardziej przytomniejąc dotarło do mnie, co, a jak się domyślałem - kto - uniemożliwia mi te konkretne czynności.
                        Spuszczając wzrok dostrzegłem ciemne włosy Heather, a później całą wtuloną w moją pierś jak w poduszkę, która swoją drogą leżała za plecami dziewczyny połową na ziemi, a połową dalej na materacu. Lewą ręką (okazało się, że tylko tą kończynę mam wolną, gdyż nogi również były przygniecione nogami brunetki) przetarłem oczy. Ten ruch widocznie obudził dziewczynę, gdyż ta zaczęła delikatnie się wiercić. Jednak nie podniosła głowy, tylko ułożyła się wygodniej bardziej na mnie napierając. Postanowiłem trwać w bezruchu. W końcu dam się nie budzi, a ja nie umierałem z niewygody. W tym czasie wróciłem pamięcią wstecz. 
                         Uśmiechnąłem się na myśl o wczorajszej chwili na dachu. Sam nie wiem, co nie do tego nakłoniło, ale w momencie, gdy wypowiedziałem jej imię przez chwilę się zawahałem, później to był tylko impuls i chęć posmakowania niepozornie łagodnej dziewczyny. Choler.a jasna, znaliśmy się parę godzin. Jednak Heather nie uderzyła mnie, nie odepchnęła, po prostu oddawała pocałunki, co było niezbitym dowodem na to, że całujący ją nieznany chłopak przeszkadzał jej to tak samo jak mi ona - czyli ogóle. Mogła mnie odepchnąć za drugim razem - kiedy to nie mogłem się jej oprzeć i pęknąłem. Coś sprawiło, że po pierwszym pocałunku pod gołym niebem chciałem więcej.
                          Westchnąłem cicho żałując, że prawdopodobnie sytuacja się nie powtórzy i w tym samym momencie usłyszałem cichy jęk dziewczyny. Poczucie, że zaraz zostanę pochłonięty żywcem przez brunetkę spowodowało po części zduszony śmiech.
- Dzień dobry, śpiochu - mruknąłem Heather do ucha, dzięki czemu przez jej ciało przeszedł dreszcz, który ją wybudził. Mruknęła coś pod nosem i podniosła głowę niemalże zderzając się z moją.                                       Parsknąłem śmiechem odchylając głowę do tyłu, wbijając ją tym samym w materac. Jej reakcją było ponowne, bezwładne opuszczenie głowy z powrotem na mój tors.
- Nie śmiej się, przeszkadzasz mi - mruknęła, jednak ja nie potrafiłem przestać. Ależ ona była urocza! W końcu podniosła się, opierając na łokciach. Jej twarz była zaskakująco blisko mojej. Nasze oddechy zmieszały się, a ja momentalnie poczułem coraz większą chęć ponownego przylgnięcia do ust Heather. Znowu. Czy ona naprawdę musi mnie tak prowokować? Jeszcze chwila, a będę od niej uzależniony. Chociaż z drugiej strony... byłoby to najlepsze uzależnienie. Ależ ta dziewczyna potrafi namieszać w głowie. 
- Przeszkadzam ci? - spytałem już pełen opanowania. 
- Tak, i mam nadzieję, ze i ja przeszkadzałam tobie - odpowiedziała. 

<H.? Mosz, dziołszko>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz