sobota, 26 marca 2016

Od Heather CD. Ashton'a

                   Z lekkim grymasem na twarzy rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było zbyt przytulne - właściwie wyglądało gorzej, niż mogłoby mi się wydawać. Ale czego się spodziewałam? Na litość boską, Heather, rusz tym, co masz pod szopą czarnych kudłów. - Warknęła na mnie rudowłosa podświadomość, cmokając z niezadowoleniem. - Jest apokalipsa, to chyba jasne, że nie martwi się o projektanta wnętrz.
                    Zbagatelizowałam jej skarcenie i ponownie omiotłam ciemnym spojrzeniem cały pokój. Nie należał do najczystszych - właściwie, jedyne miejsce, gdzie nie było porozrzucanych ubrań, był materac, na którym to właśnie siedział Ashton - chłopak, który nie potrafi chować emocji, bo ewidentnie po nim widać, że dalej ma ochotę mnie udusić. Uśmiechnęłam się lekko i oparłam biodrem o parapet, splatając ręce pod piersiami. Spojrzałam wyzywająco na szatyna i uśmiechnęłam cwaniacko, chcąc się z nim trochę podroczyć.
- Już mnie wyganiasz? - prychnęłam cicho, zarzucając czarną grzywą. Chłopak uniósł głowę i posłał mi spojrzenie pt: 'Zamknij się, jeśli chcesz jeszcze pożyć.'. Zagwizdałam rozbawiona, odbijając się biodrem od nawierzchni. Dwoma krokami znalazłam się przed chłopakiem, stając przed nim z rękoma opartymi o boki. - Oh, obraził się nasz książę? Daj spokój, przecież po ciebie wróciłam! - sapnęłam, niby oburzona, po czym zwinnie usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie spod rzęs, tymi swoimi niebieskimi oczami, i, przyznaję się bez picia, na chwilę zaparło mi dech w piersiach. Czułam się, jakbym spoglądała w bezgwiezdne niebo... ze słońcem? Przez moją głowę przeszło dziwne wyobrażenie, jakby takowe zjawisko miało wyglądać.
- Jak już wspominałem, zrób zdjęcie, będzie na dłużej. O, czekaj, może pożyczyć Ci aparat? - Chłopak prychnął rozbawiony, patrząc na mnie z uśmiechem. Oh, czyżby się odobraził? Bynajmniej nie wygląda na takiego, który jest gotów rzucić się na mnie niczym wygłodniała szynszyla, by wydłubać moje biedne, ciemne gałki oczne. Brawo, amebo intelektualna! - odezwała się moja podświadomość, niczym jakaś pieprzona tulpa, po czym zaklaskała. - Przełamałaś lody, brawo!
                       Zamknęłam ją krótkim Przymknij się, po czym prychnęłam na słowa chłopaka, sprzedając mu przyjaznego kuksańca w bok.
- Nie, ale ja mówię zupełnie poważnie. - Ashton spojrzał na mnie z wyrazem powagi na twarzy, ale jak wspominałam parę linijek wyżej, zupełnie nie potrafi ukrywać emocji i da się z niego czytać jak z otwartej księgi, dzięki czemu też zdobyłam informację, że chłopak cudem powstrzymuje śmiech. Prychnęłam pogardliwie, i przysunęłam się do niego, właściwie nie wiem czemu, tak, że stykaliśmy się ramionami.
                               Uniosłam głowę i spojrzałam na niego buńczucznie, posyłając mu zawadiacki uśmiech. 
- Głupi jesteś. I zachowujesz się jak zakochany w sobie Apollo, albo Laluś. - stwierdziłam po chwili niczym nie zmąconej ciszy. 
- Laluś? - Spytał, spoglądając na mnie jak na konkretną wariatkę. Odwzajemniłam to spojrzenie, nie odsuwając się, wciąż czując jego bark przy moim.
- Nie gadaj, że nigdy nie oglądałeś Smerfów! - wykrzyknęłam oburzona, spoglądając na niego, jakby wyrosło mu trzecie ucho na środku czoła. 
- Smerfów? - spytał zdziwiony, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. 
- Tak! Serial stworzony w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku! - wykrzyknęłam, mimowolnie jeszcze bardziej się do niego zbliżając. Chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo, po czym oparł się na ręce, którą umieścił za moimi plecami.
- Oh, doprawdy? Nie oglądałem nigdy. Nie jestem takim dzieckiem jak Ty, Heather. - Roześmiał się. spojrzałam na niego oburzona, zadzierając lekko głowę do góry. Zdziwiło mnie to, jak blisko mojej twarzy był. Czułam dziwne mrowienie w miejscu, w którym dotykał mojego ramienia. Jego ciepły oddech owiewał moją twarz, od jego ciała emanowało takie ciepło, ze z trudem powstrzymałam się od tego, żeby przylgnąć do niego i czerpać to ciepło ile wlezie.



<Ashton? XDDD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz