czwartek, 11 lutego 2016

Od Heather

            - No czy wy naprawdę nie macie nic lepszego do roboty? - Warknęłam gardłowo, spoglądając na jęczące monstra, wolno zbliżające się do mnie, wbijające we mnie swój pusty wzrok i wyciągające w moją stronę kościste ręce, brudne, pognite i zakrwawione. Co tu zrobić, co tu zrobić? Zimni otoczyli mnie z każdej możliwej strony - niczym jakaś popieprzona horda, wyskoczyli na mnie z lasu, czekając tylko, by zatopić ruszające się zęby w moim ciele. Aż dreszcze przechodzą. Rozglądałam się gorączkowo wokół, szukając w głowie jakiegokolwiek wyjścia, przy okazji cofając się coraz bardziej, by nie dać się chociażby smagnąć zepsutym pazurem.
             Ta, ale wiecie, co nie wpadło do tego pustego, psychicznego łba? Każda strona, to każda strona. Tył też. Szkoda, że wpadłam na to trochę za późno - gdy mój umysł dostał nagłego olśnienia i promienie wiedzy padły na wysuszoną, jałową ziemię mojej mentalności, poczułam szarpnięcie w tył. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy runęłam w dół, wprost pod nogi jednego ze stworów. Puls podskoczył o parę uderzeń, oddech uwiązł mi w gardle, jakby nie chciał wydostać się na zewnątrz, do tego, co było realią i nową rutyną. Otworzyłam szerzej oczy, czując lodowate szpony strachu, zagarniające mnie w swoje bezlitosne ramiona. Czułam na karku oddech, jakby sama Śmierć drwiła ze mnie, z przegranej, poległej.
              Moje dywagacje trwały parę sekund, może nawet ich ułamków, bo gdy tylko moje ciało zetknęło się z podłożem, przygniotło mnie kolejne - bardziej oślizgłe, śmierdzące i brzydkie. Zdecydowanie. Miałam ochotę wrzasnąć z rozpaczy. A więc to tak się skończy? - zadałam sobie to pytanie, szamocząc się z monstrum. Jęk wydarł się z trzewi potwora, które, swoją drogą, były na wierzchu. Głowa stwora nachyliła się ku odsłoniętemu kawałkowi mojemu ciała, i wtedy już byłam w stu procentach pewna, że ten dzień zakończy się dla mnie pożarciem przez monstra, a to tylko dlatego, że potrzebowałam się przejść na zwykły spacer.
              Spojrzałam w oczy mojemu oprawcy i... i własnie w tym momencie usłyszałam głośny strzał, a po nim zobaczyłam dziurę między oczyma Zimnego. Zrzuciłam jego wielkie cielsko z mojej drobnej sylwetki i dźwignęłam się na równe nogi. To moja szansa! pomyślałam, sięgając po łuk, po czym chwyciłam w dłonie strzały. Wciągnęłam powietrze i wycelowałam w najbliższe truchło, które podchodziło do mojego zbawcy zza drzewa. Strzała przebiła czaszkę na wylot, w tym samym momencie, w którym usłyszałam kolejne dwa strzały, a po nich uderzenia masywnych ciał o ziemię. Usłyszałam głośny nakaz 'Chodź tutaj!'. Psia mać, poczułam się jak pies, słysząc to polecenie. Już miałam odpyskować, kiedy zganiłam się w myślach - cholera, on przed chwilą uratował Ci życie, a Ty będziesz dla niego suką.  Nie ładnie - moja podświadomość zacmokała z niezadowoleniem, zakładając ręce na piersiach i kręcąc niezadowolona głową. Zamknij się - burknęłam do niej, po czym szybko wykonałam polecenie, kucając za drzewem obok mojego wybawcy.
              Mięśnie zaczęły się powoli rozluźniać, tętno oraz oddech zwalniać. Byłam zmęczona - nawet nie wiedziałam czym. Trzy kolejne huki rozległy się gdzieś z mojej prawej, ale nie zwracałam na nie w sumie sprawy. Po chwili jednak usłyszałam szmer liści, oznaczający, że ktoś zaczął się do mnie zbliżać z tej samej strony, skąd dobiegły huki. Wciągnęłam gwałtownie powietrze i napięłam łuk, gotowa do strzału.
- Uważaj, bo sobie tym oko wydłubiesz. - Usłyszałam cichy, zachrypnięty głos. Uniosłam brew, spoglądając na dość wysokiego chłopaka, który zdążył do mnie podejść i odsunąć strzałę, która była w niego wycelowana. Mruknęłam coś pod nosem i odłożyłam łuk obok siebie, wypuszczając głęboki oddech. Matko boska, te oczy. Wysoki brunet przykucnął przy mnie, nie spuszczając ze mnie bacznego spojrzenia.
- Dzięki. - Wyszeptałam, prawie w bezdechu, wciąż czując pulsującą adrenalinę w moim ciele. Chłopak posłał mi sceptyczne spojrzenie, jakby chciał wwiercić się w moją duszę i sprawdzić, czy pierwsza odwrócę wzrok. Nie zrobiłam tego - z uporem maniaka wpatrywałam się w jego niebieskie oczy, pełne różnych emocji, zakrytych mgłą, starannie ukrytych przed nowym światem.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz