poniedziałek, 22 lutego 2016

Od Heather CD. Ashton'a

               Szczerze powiedziawszy, miałam ochotę wyklinać w niebiosa to, na czym świat stoi, w tym również samą siebie. Jakie siły wyższe podkusiły mnie, żeby pójść za tym człowiekiem? Do cholery, nawet nie znam jego imienia! Jeśli pochodzi ze Spectrum, mam poważne kłopoty. Puściłam wodze wyobraźni, która pognała szybko do tortur, jakie uskutecznią na mnie Szmatławce Rządzące, gdy znajdą mnie po mojej ucieczce. Lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach, gdy ciemne spojrzenie skanowało twarz chłopaka kucającego obok mnie. Wychyliłam się, by spojrzeć na budowlę, którą on nazwał bezpieczną. Moja podświadomość pokręciła niezadowolona głową i tyrpnęła mnie kijem, mrucząc pod nosem różne przekleństwa i nakazując mi zachować rezon i w końcu powiedzieć coś więcej niż zdanie pojedyncze.
- To się nie może udać - burknęłam zirytowana, przeczesując teren przed nami bacznym spojrzeniem.               W tym samym momencie, w którym zauważyłam Zimnych, do moich uszu dobiegł ten charakterystyczny wrzask, jaki towarzyszył ludziom od ponad dwóch lat. Wciągnęłam gwałtownie powietrze w płuca i schowałam się za maską samochodu. Spojrzałam na mojego towarzysza, który nadal przeczesywał teren ze zmarszczonymi brwiami, poszukując źródła tego nieprzyjemnego krzyku. Miałam ochotę go zamordować, i gdyby mój wzrok potrafił to robić, delikwent już dawno leżałby jak długi pod moimi nogami, bez żadnych oznak życia. Chwyciłam jego ramię i pociągnęłam go w dół tak, by żaden Zimny nie zauważył naszej obecności i nie wszczynał alarmu, który brzmiał by mniej więcej 'Hej, tu jest jedzenie!'. Moja podświadomość zgromiła mnie lodowatym spojrzeniem po czym burknęła do mnie, że jestem totalną idiotką, co zbagatelizowałam i rzuciłam chłopakowi obok takie samo, chłodne spojrzenie.
- Jeśli chcesz stać się ich kolacją, to proszę, droga wolna, ale to trochę koliduje z moimi planami - warknęłam na niego, mrużąc nieprzyjaźnie oczy. Westchnęłam cicho i przeczesałam gęste włosie, nie przestając rozmyślać nad tym, co mam zrobić, by wydostać się z tego bagna. Usiadłam przy oponie, lekko wychylając się za samochód, by ponownie otaksować sytuację, w której się znaleźliśmy. Troje z lewej, dwóch z prawej. Jedni siedzieli, inni stali i rozglądali się wokół, jeszcze inni pożerali pozostałości z jakiś zwierząt, ewentualnie ludzi. Na tych ostatnich żołądek podjechał mi do gardła. Nie chciałam żyć w takich czasach - właściwie, to szczerze mówiąc wolałabym przejść przez piekło, niż borykać się z tym, co zostało nam zgotowane na ziemi. Przez moje ciało przeszły lodowate dreszcze, gdy szybko schowałam się ponownie za pojazd.
                   Kątem oka zauważyłam, że mój towarzysz przygląda się moim poczynaniom, przy okazji uśmiechając się lekko. Odwróciłam się w jego stronę, by tym razem jego otaksować mało przychylnym spojrzeniem. Był wysoki, mogłam stwierdzić to od razu, bo nawet siedząc jego głowa była o wiele wyżej niż moja, co wprowadzało mnie w stan silnej irytacji, gdyż, żeby spojrzeć mu w oczu, musiałam zadrzeć głowę. Najbardziej jednak zwróciły na siebie uwagę tęczówki - niby błękitne, niby granatowe, na obwódkach nawet złote, pełne różnorakich emocji, przepełnione czymś, czego nie mogłam określić. Odstraszające i pociągające w jednym.
                     Z zamyśleń na temat wyglądu chłopaka wybił mnie on sam, uśmiechając się zawadiacko i przeczesując brąz kudły lewą dłonią, rzucając mi rozbawione spojrzenie.
- Zrób zdjęcie, wystarczy na dłużej - Mruknął, posyłając w moją stronę oczko, na co wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam w drugą stronę.
- Ty uważaj, bo jak będę chciała spełnić to, co jest w mojej głowie, to jest popełnić samobójstwo, skoczę z poziomu Twojego ego do poziomu Twojego IQ, przysięgam. - W mój głos wkradła się nutka niezadowolenia, sprawiając, że uśmiech chłopaka jeszcze bardziej się powiększył. Westchnęłam zrezygnowana i uśmiechnęłam się słodko, spoglądając na niego spod rzęs. - Wiesz, kiedy się tak szczerzysz, mam ochotę sprawdzić, czy tortura Glasgow Smile jest tak skuteczna, jak mówią.
                     Chłopak parsknął śmiechem na moje słowa, znów spoglądając na 'bezpieczną' budowlę. Niemal widziałam, jak pod tą brązową czupryną przestawiają się trybiki, układając plan, który miał pomóc nam w ucieczce. Nie chcąc wyjść na leniwą, zrobiłam to samo, przy okazji warcząc pod nosem
- Heather.

Ashton? Nie bij mnie, Parzystokopytny, nie chciałam no :C
                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz